Strona główna | Mapa serwisu | English version



"Dwa tysiące kontaktów"
ĄRTYKUŁY dodatki > "Dwa tysiące kontaktów"

"Dwa tysiące kontaktów"


Artykuł L. K. Talka

Żona donosi ciasteczka i tak normalnie jak tylko może być. Nie licząć tego, że Rene właśnie opowiada, jak szukać kandydatek, która ochotniczo bądź za pieniądze żwiadczyłyby usługi seksualne niepełnosprawnym.

LESZEK K. TALKO

Nie mam pojęcia, jak się zachować. wiedziałem, że Rene jest niepełnosprawny, ale nie miałem pojęcia, że w ogóle się nie porusza. Podchodzę do fotela, wyciągam rękę i widzę, jakie to głupie.

- Rene nie chodzi od lat. Polio w dzieciństwie, kiedyś mógł jeszcze poruszac palcami, teraz zanikło nawet to - usmiecha sie ciepło jego żona. Machinalnie cofam rękę, sięgam po długopis, obracam go w palcach. Siadam gdzieś, starając się nie patrzeć na aparaturę otaczającą Rene.

- W roku 1982 doszedłem do wniosku, że ludzie niepełnosprawni mają prawo do seksu - metaliczny głos rozbrzmiewa z rurki wychodzącej mu z gardła i niknącej gdzieś w zwojach maszyny.

Rene (sześćdziesięciolatek, z równo przystrzyżoną siwą brodą) siedzi na wózku inwalidzkim obłozonym elektryką. Przy uszach ma słuchawkę. to na wypadek, gdyby zadzwonił telefon. Dwoni często, co kilkanaście minut. Rene też dzwoni. Zabawiam się w zgadywanie jaki cud elektryki umożliwia wybranie numeru. Nie wiem, zapytać o kalectwo czy może nie. Rene oddycha dzieki respiratorowi. To chyba ta mała szfka za nim. Z respiratora wychodzi długa srebrzysta rurka, która niknie w tchawicy Rene. Jest tam zamotowana na stałe.. Kiedy Rene mówi, wtacza powietrze w rurkę. Czasem przy dłuższym zdaniu aparat nie nadąża. Wtedy słychać syki i rzężenie, a Rene milknie poruszając bezgłośnie ustami. Potem aparat nadrabia zaległości i nagle głos Rene znowu słychać w połowie zdania. Gdzieś mi ginie początek opowieści i nie wiem, co mam robić. Prosic o powtórzenie? Nie, wygląda na to, że mównienie sprawi Rene taką trudność, że zmuszać go do powtórzenia byłoby okrucieństwem.

Rene opowiada jak wpadł na pomysł założenia Fundacji Kontaktów Alternatywnych. Bo tak się oficjalnie nazywa. Jedyna w świecie organizacja zajmująca się pośrednictwem w organizowaniu seksu dla niepełnosprawnych. Główna siedziba mieści się właśnie w tym pokoju, w domku na przedmieściu małego holenderskiego miasteczka Zeist.

Żona ładna brunetka, na oko młodsza ode mnie o 20 lat, przynosi herbatę. Siedzimy w salonie, którego kąt zastawiony jest róznokolorową elektroniką podtrzymującą Rene przy życiu. Słucha historii fundacji. rene opowiada, że państwo ułatwia jej działanie, refundując niepełnosprawnym dwa stosunki miesięcznie. Każdemu z niepełnosprawnych przysługuje na to 300 guldenów (czyli około 600 zł. miesięcznie).

- To wcale nie jest dużo - zastrzega Rene.- Zanim powstała nasza fundacja, trzeba było zamawiać dzieczyny z agencji. Godzina z dziewczyną plus jej dojazd może kosztować nawet 500 guldenów. Więcej sobie liczą za niepełnosprawnych, bo kłopot większy, a poza tym się brzydzą. Dzięki mojej fundacji to się zmieniło. Zapewniamy ponad dwa tysiące kontaktów rocznie to sporo, ale nie dosyć. Przecież wielu osobom dwa razy w miesiącu nie wystarczy. Mnie na przykład nie. Chcę robić to o wiele częściej.

A mnie na usta cisną się dziesiątki pytań, których nie zadam, choć sądziłem, że nie ma takiego pytania, którego bym się bał.

- Jak ty to robisz?

- W jaki sposób masz już piątą żonę? (Właściwie druga oficjalną, ale były też trzy wieloletnie towarzyszki życia)

- w jaki sposób miałeś dzieci i jak je wychowałeś? (Rene ma dwóch dorosłych synów).

Pije więc herbatę w wielkim salonie małego schludnego domku w małym czystym miasteczku. Okna na przestrzał, przez jedno widać uliczkę, po której czasem przejedzie pani z pieskiem, po drugiej tyci ogródek. Żona donosi ciasteczka i jest tak normalnie, jak tylko może być. Nie licząc tego, że Rene właśnie opowiada, jak szukał kandydatek, które ochotniczo bądź za pieniądze świadczyłyby usługi seksualne.

- Było trudno? – ryzykuje pytanie.

- Ależ skąd – zaprzecza Rene – Niektóre przychodziły same, inne musiałem namawiać, ale prawie nie spotykałem się z odmową. Większość z nich to pielęgniarki, bo seks z osobą niepełnosprawną jest trochę specyficzna. Dla pielęgniarek to po prostu pacjenci.

Oni są niechlujni, inteligentni i kochani.

- Zaczęło się normalnie, w szpitalu – opowiada Carolyn, zaciągając się papierosem. –Miałam nocną zmianę, obchodziłam kolejne sale. W jednej z nich leżał chory, już nie pamiętam na co. Już wcześniej był sparaliżowany. Czasem gawędziliśmy nocą, bo on nie mógł spać. Pewnej nocy jak zwykle zamieniliśmy kilka słów, chciałam iść dalej, wtedy on złapał mnie za rękę i powiedział: Proszę, pomóż mi. Nie wiedziałam. o co mu chodzi. Powtórzył: Od 13 lat nie mia³em kobiety, wariuje od tego. Wyjąkałam: Ale przecie_ ja jestem pielęgniarką. No właśnie – powiedział. Carolyn była jedną z pierwszych pielęgniarek zwerbowanych przez Rene do pracy. Mieszka w Heiloo, malutkim miasteczku kilkanaście kilometrów od Amsterdamu. Domki jednorodzinne ze spadzistymi dachami, mostki nad mikroskopijnymi kanałami. Salon niemal identyczny jak Rene, tez z oknami na przestrzał. Carolyn idzie do kuchni zaparzyć kawę, z góry słychać gaworzenie dziecka. Carolyn znika na chwile, wraca z dwuletnią śniadą dziewczynką. - Śliczna, prawda – chwali się. – Kilkanaście lat staraliśmy się z mężem o dziecko. Nie udało się. Postanowiliśmy adoptować dwie dziewczynki. W Holandii to strasznie trudne, ciągnie się latami, a Yasmine jest z Indii. Załatwialiśmy adopcje tylko kilka miesięcy. Yasmine ma czarne kręcone włoski, naszyjnik z koralików, pierścionki i pomalowane paznokcie.

-Kobietka – Carolyn łapie moje spojrzenie. – Upiera się, żeby jej malować paznokcie. Bardzo ja pokochaliśmy z mężem. Nie wyobrażam sobie jak mogliśmy żyć bez dzieci. A tu na ścianie jest zdjęcie drugiej, ma cztery lata, chodzi już do przedszkola. A jaka mądra, rozróżnia już litery. I bardzo ładna –zobacz. Oglądam zdjęcia małej dziewczynki i galerie rysunków na ścianie. I co dalej z tym chorym? – pytam. Nie ma pojęcia jak zapytać ta kobietę z roześmianym bobasem na kolanach, czy przespała się z niepełnosprawnym. I jak to zrobiła, przecież on był sparaliżowany. - Ach, z nim – śmieje się Carolyn – Przeraziłam się, uciekłam do dyżurki, następnego dnia zaczęłam pytać koleżanek, co z tym facetem można zrobić. Jedna słyszała o fundacji Rene. Zadzwoniłam, powiedzieli, że kogoś przyślą. Kamień spadł mi z serca. Z tej radości obiecałam, że coś dla nich zrobię. Myślałam, że może jakieś sprawy administracyjne, porządkowanie papierów. A Rene zadzwonił miesiąc później. Powiedział, że kilka ulic od mojego domu mieszka człowiek i potrzebuje mojej pomocy. Akurat zachorowała jedna z dziewczyn i potrzebne było zastępstwo. Carolyn zamilkła, zamieszała kawę.

– Z początku odmówiłam, ale Rene wciąż prosił. Jemu trudno odmówić. Wreszcie się zgodziłam. Ale tylko ten jeden raz, potwierdziła. No i poszłam. Rene zadzwonił nastepnego dnia. Zapytał, jak było. Zaproponował, że może znowu spróbuje.

- A jak było – ryzykuje pytanie.

-Za pierwszym razem w porządku, chociaż było mi trochę głupio. Ale potem się przyzwyczaiłam. Bywa różnie. Przeważnie są… - Carolyn szuka odpowiedniego słowa -…paskudni. Chociaż  nie, to chyba złe określenie. Niechlujni? To dobre słowo? To znaczy, są inteligentni, kochani, ale ślinią się, brzydko pachną.

- No to dlaczego to robisz Carolyn ? - jednak się przemogłam.

Stwierdziłem, że mnie jest trudniej zapytać, niż Carolyn na nie odpowiadać.

- Ktoś musi to robić – zastanawia się Carolyn. – Oni tego potrzebują. Ale ja zdecydowałam się chyba dlatego, że po tej pierwszej wizycie czułam się inna, lepsza. Wreszcie poczułam, że komuś mogę pomóc, że to co robię ma jakiś sens. To było dziwne uczucie, bo z jednej strony trochę się jeszcze wstydziłam, a z drugiej byłam szczęśliwa. No i tak się zaczęło. Przez kilka lat chodziłam do swoich pacjentów kilka razy w tygodniu.

- Lubisz ich?

- Pacjentów? Nazywam ich pacjentami. Najbardziej lubię Jensa, kilka lat temu miał wypadek samochodowy. Od tej pory jest na wózku. Był bardzo przystojny, teraz trochę przytył. Projektuje grafikę w Internecie. Kocha kobiety, lubi jak się rozbierają.
cdn.

 

-->